Walentynki - zagadnienie z gatunku trudnych.
W pewnych kręgach wręcz wskazany jest absolutny bojkot. W innych wręcz przeciwnie - bezkrytyczny entuzjazm i poprzedzająca wydarzenie intensywna refleksja nad anturażem.
Jak się ubrać, by wyglądać inaczej? Gdzie wypada pójść? Co kupić w prezencie i dlaczego nie ramkę z naszym wspólnym zdjęciem po raz czwarty z rzędu? Jak zaaranżować schadzkę domową?
Nie popadalibyśmy w tak zaawansowane zainteresowanie tematem, jednak z dwóch skrajnie różnych postaw, za właściwą uznajemy pełną serdecznego pobłażania akceptację dla zjawiska. Nie ma wśród ojczystych tradycji żadnego święta, które mogłoby stanąć do walki o palmę pierwszeństwa z Dniem świętego Walentego (tak, jak to jest w przypadku konfliktu rodzime Wszystkich Świętych vs amerykańskie Halloween), więc pozostaje nam uznać, że 14 luty to kiczowaty wybryk kalendarza, jednak wybryk całkiem sympatyczny.
Trendy w światowej modzie bywają na tyle ekstrawaganckie, że fakt posiadania kopertówki z zapięciem w kształcie serca, lub gumowych melisek z miłosnym symbolem na czubku nikogo specjalnie nie gorszy. Przestały też istnieć ramy wiekowe związane z noszeniem tego typu motywów. Zbyt infantylne dla dojrzałej matki i statecznej żony? Czy na pewno?
Podobnie rzecz się miewa z designem akcesoriów domowych - poducha z naiwnym, lecz uroczym LOVE dobrze wkomponuje się w każdą kanapę.
My jesteśmy zdecydowanie po jasnej stronie mocy.
Ściślej - tej różowej.